a story lives forever
Register
Sign in
Form submission failed!

Stay signed in

Recover your password?
Register
Form submission failed!

Web of Stories Ltd would like to keep you informed about our products and services.

Please tick here if you would like us to keep you informed about our products and services.

I have read and accepted the Terms & Conditions.

Please note: Your email and any private information provided at registration will not be passed on to other individuals or organisations without your specific approval.

Video URL

You must be registered to use this feature. Sign in or register.

NEXT STORY

A Japanese play and the film Nastasia

RELATED STORIES

The new audience in Poland
Andrzej Wajda Film-maker
Comments (0) Please sign in or register to add comments

Uświadomiłem sobie nagle, że tu nie chodzi o to, jaki ja wybieram temat, jaki robię film, czy ten film robię lepiej, czy gorzej, czy umiem robić filmy, czy nie umiem robić filmy. Tylko że to wszystko, czym byłem przez te lata jako reżyser, który komunikuje się ze swoją widownią, ze swoim społeczeństwem jakimś językiem, który to społeczeństwo dobrze rozumie – że nagle wszystko się odmieniło, że nikt nie oczekuje tych filmów, że się oczekuje zupełnie innych filmów, że... że przede wszystkim mojej widowni już nie ma w kinie. W takim razie gdzie jest moja widownia? No moja widownia w międzyczasie siedzi przed telewizorem, postarzała się, siedzi przed telewizorem. No ale czy telewizyjna widownia może dać jakikolwiek reżyserowi... jakikolwiek oddźwięk? No mówią, że jest oglądalność, no ale oglądalność mi nic nie mówi. A gdzie są bilety, które kupili? Odbiór jest zupełnie inny telewizji, a zupełnie inny odbiór jest filmu. Kiedy my się schodzimy w sali i oglądamy film, to wspólnie razem mamy pogląd. Jedni mają w tej sali taki pogląd, jedni się śmieją w tych miejscach, gdzie my uważamy, że śmiać się nie należy i oni nagle przycichają, bo poczuli, że coś się głupio zachowali. Wszystko wiemy, ta komunikacja pomiędzy ekranem i widownią daje mnie jako reżyserowi świadomość, czy się pomyliłem, czy idę we właściwym kierunku, czy ta widownia płacze, czy się śmieje, czy... No krótko mówiąc, to jest odbiór społeczny. A myślę, że film się urodził po to, żeby być komunikacją społeczną.

Natomiast w telewizji ja nie wiem, kto tam siedzi przed tym ekranem, nie wiem, czy w tym momencie, kiedy jest najważniejsza scena. ktoś nie poszedł do kuchni, żeby sobie zrobić herbatę. Nie mam... nie mam żadnej pewności, co się w ogóle... co się dzieje. I w związku z tym to, że moje filmy w tym czasie, kiedy na ekranie nie miałem widowni, obejrzały jakieś miliony w telewizji, nigdy nie potraktowałem tego poważnie. Nigdy nie... w ogóle. Bardzo wyraźnie zdałem sobie sprawę, że coś się wydarzyło, że gdzieś usuwa mi się grunt spod nóg i to wcale nie dlatego, że istnieje jakiś stan wojenny, bo stan wojenny już minął – otworzyły się możliwości, można robić każdy film – tylko usuwa mi się grunt spod nóg, ponieważ przychodzi nowa epoka, inna zupełnie – wolność. Wolność, jak mówi Dostojewski: 'Byliśmy wolni, ale od czego?' No więc nagle okazuje się, że publiczność w kinie była wolna od zmartwień o ojczyznę, od odpowiedzialności za przeszłość, od kompleksów, od polskiego kompleksu, na którym my budowaliśmy całą – od 1945 roku – całą naszą sztukę, nie tylko kinematografię. Do kina przyszli ludzie, którzy nie mają żadnych kompleksów, oglądają amerykańskie filmy, śmieją się, rozumieją, nie rozumieją – to jest ich sprawa, zapłacili za bilety, bawią się. Muszę powiedzieć, że zgubiłem się totalnie i po filmie Pierścionek... zrozumiałem, że to już nie jest właściwy kierunek.

I suddenly realised that it no longer mattered what subject I picked, what kind of film I made, whether I made this film better or worse, whether I know how to make films or not. All those things I had been over the years as a film director who communicates with his audience, his society, in a language that this society understands well, suddenly everything changed so that there was no longer anyone waiting for these films; people were expecting completely different films now and my audience simply wasn't in the cinemas any more. So where were they? My audience was now sitting in front of the television. It had aged and now it was sitting in front of the television, but can a television audience give a director any kind of feedback? They talk about viewing figures, but viewing figures tell me nothing, where are the tickets they've bought? People react differently to a film on TV and differently to a film seen in the cinema. When we meet together in an auditorium, we have a shared point of view, some have this kind of opinion, others laugh in places that we don't think should be laughed at, and so they go quiet because they suddenly feel that they've behaved stupidly. We know everything and that communication between the screen and the audience lets me as a director know whether I've made a mistake or if I'm going in the right direction, whether that audience is crying or laughing. In short, it's a communal exercise. I think the reason why film was born was so that it could be a medium of social communication. With TV, however, I don't know who's sitting in front of the screen and I don't know whether just as the most important moment comes up, they haven't gone into the kitchen to make themselves a cup of tea. I have no certainty about what is happening and so I never treated seriously the information that during the time my films didn't have a cinema audience, they were seen by millions of people on TV. I was very aware that something had happened, that somehow, the ground was shifting from under my feet and not because of martial law, because that had already ended and new possibilites had emerged and every kind of film could now be made. The ground was shifting from under my feet because a completely new epoch had arrived - freedom. Freedom, as Dostoyevsky put it, 'We were free, but from what?' Suddenly it transpired that the cinema-going public was free from worries about their fatherland, from responsibility for the past, from complexes, from the Polish complex, on which we'd built all of our art, not just cinema, since 1945. The people who came to the cinema had no complexes, they watched American films, they laughed whether they understood or not - that was their business, they'd paid for their tickets, they were having fun. I have to say that I was completely lost, and after the film The Ring... I understood that this was no longer the right direction.

Polish film director Andrzej Wajda (1926-2016) was a towering presence in Polish cinema for six decades. His films, showing the horror of the German occupation of Poland, won awards at Cannes and established his reputation as both story-teller and commentator on Poland's turbulent history. As well as his impressive career in TV and film, he also served on the national Senate from 1989-91.

Listeners: Jacek Petrycki

Cinematographer Jacek Petrycki was born in Poznań, Poland in 1948. He has worked extensively in Poland and throughout the world. His credits include, for Agniezka Holland, Provincial Actors (1979), Europe, Europe (1990), Shot in the Heart (2001) and Julie Walking Home (2002), for Krysztof Kieslowski numerous short films including Camera Buff (1980) and No End (1985). Other credits include Journey to the Sun (1998), directed by Jesim Ustaoglu, which won the Golden Camera 300 award at the International Film Camera Festival, Shooters (2000) and The Valley (1999), both directed by Dan Reed, Unforgiving (1993) and Betrayed (1995) by Clive Gordon both of which won the BAFTA for best factual photography. Jacek Petrycki is also a teacher and a filmmaker.

Tags: Crowned-Eagle Ring, Fyodor Dostoyevsky

Duration: 3 minutes, 59 seconds

Date story recorded: August 2003

Date story went live: 24 January 2008