a story lives forever
Register
Sign in
Form submission failed!

Stay signed in

Recover your password?
Register
Form submission failed!

Web of Stories Ltd would like to keep you informed about our products and services.

Please tick here if you would like us to keep you informed about our products and services.

I have read and accepted the Terms & Conditions.

Please note: Your email and any private information provided at registration will not be passed on to other individuals or organisations without your specific approval.

Video URL

You must be registered to use this feature. Sign in or register.

NEXT STORY

The first performance of The Devils

RELATED STORIES

The tragic dress rehearsal of The Devils
Andrzej Wajda Film-maker
Comments (0) Please sign in or register to add comments

Krótka jeszcze wymiana kilku zdań nastąpiła i nagle ja patrzę, że Aleksander Fabisiak, aktor, który właśnie gra tę rolę, zaczyna... dziwnym sposobem chwyta się krzesła i przewraca się. Ponieważ wszyscy dookoła i za kulisami, i ci z nas, którzy robiliśmy to przedstawienie, którzy siedzieli na widowni, wszyscy byli przekonani, że ja tak się namówiłem z aktorem. Ponieważ nikt nie widział tych prób, bo one były robione fragmentarycznie, nigdy nie było całości. Więc w pierwszej chwili za kulisami uznano, że to jest po prostu wyreżyserowane przeze mnie taka dziwna sytuacja. No ale ponieważ ta scena kończyła się atakiem epilepsji Stawrogina, więc byłoby idiotyczne, że dwóch aktorów gra to samo. No ja błyskawicznie się zorientowałem, co się wydarzyło, że to nie jest nic przeze mnie wyreżyserowane, tylko że stało się jakieś nieszczęście. Tym bardziej, że to bardzo sztucznie wyglądało, co on robi na scenie, jak upada. Aktor, który upada na scenie inaczej się zachowuje. Więc rzuciłem się momentalnie na scenę i zorientowałem się, że to jest człowiek, który dostał udaru serca.

Zadzwoniliśmy natychmiast po... w ciągu trzech minut dosłownie przyjechało pogotowie, wzięli go, no i tak się skończyła generalna próba. Próbowano go ratować przez kilka godzin, okazało się, że nawet nie... wszystkie próby ożywienia serca się nie udały i po prostu jeden z naszych najwspanialszych aktorów Starego Teatru umarł w garderobie, w trakcie reanimacji. Do tego jeszcze wielkim jakby zbiegiem okoliczności, jakby okrutnym, było to, że jego syn grał Szatowa. Po raz pierwszy wszedł na scenę, skończył dopiero szkołę i to była pierwsza jego rola. Więc jak to jest – jego ojciec umarł przed chwilą, przerwaliśmy próbę i już dalej... już nic nie mogło nastąpić dalej. Dalej już tylko nastąpiła rozmowa w garderobie – co robić? No oczywiście najprościej było odłożyć nasze... nasze przedstawienie, czekać aż się, że tak powiem, wszystko uspokoi, no i zacząć od nowa no w momencie, kiedy... kiedy będzie to możliwe. Ale dyrektor Gawlik, dyrektor teatru, parł do tego, żeby dawać przedstawienie wieczorem, bo próba generalna się odbywała rano, a wieczorem już były sprzedane bilety, już było wszystko zdecydowane. I kiedy myśmy się zastanawiali – grać, nie grać – jedni tak, drudzy nie. Ja byłem też za tym, żeby grać, bo rozumiałem, że tylko... tylko dążenie do nawet najgorszej klęski, ale nic nas nie wybawi. Że jeżeli my to odłożymy, wszyscy nagle odzyskają zdrowy rozum. Zaczną patrzyć na tą sztukę – po co oni w tym grają? Dlaczego oni w tym... To było tak negliżujące, takie było przykre dla tych wszystkich, którzy grali, że rozumiałem, że aktorzy po prostu uwolnią się od tego i zrobią wszystko, żeby dalej tej sztuki w ogóle nie grać, żeby się rozpadło to wszystko. Więc zrozumiałem, że dziś wieczorem albo nigdy.

I kiedy myśmy tak dyskutowali czy tak, czy nie, nagle się okazało,że kapitan Lebiadkin, pijaczek, przyszedł na próbę jednak i siedział sobie spokojnie w kącie i nagle on tak wstał i mówi: 'Ja bym poprosił kolegów o chwilę uwagi'. Wszyscy się zdziwili i byli przekonani, że teraz on złoży samokrytykę, że nie był obecny na ostatnich próbach. Nic podobnego. Kapitan Lebiadkin powiedział: 'Bardzo kolegów przepraszam, ale uważam, że jest moment, żebyśmy uczcili minutą ciszy naszego zmarłego'. O, pomyślałem sobie, tu już prawdziwy Dostojewski się kłania. Bo tak są napisane wszystkie postacie Dostojewskiego, że właśnie ten, który jest kompletną szmatą, nagle zdobywa się na gest, na który nie zdobywają się inni, którzy powinni właśnie. Ja tak powinienem zrobić, dyrektor teatru tak powinien zrobić. Uczcić zmarłego minutą ciszy. Okazało się, że pijaczek kapitan Lebiadkin wziął to na siebie. No i tu już dalej sprawa potoczyła się, że tak powiem, niespodziewanie dla nas wszystkich.

There followed a short dialogue when suddenly I saw Aleksander Fabisiak, the actor who was playing this role, grab hold of a chair in a very strange way and fall over. Everyone around, in the wings and those of us who'd worked on this play, those who were sitting in the audience, everyone was convinced that I had arranged this with the actor. No one had seen the rehearsals, they'd all been done in fragments, the whole had never been performed. So at first, the people in the wings decided that I'd devised this odd situation. However, since the scene ends with Stavrogin having an epileptic fit, it would have been idiotic to have had both actors acting out the same situation. I immediately realised that something had happened, that this was nothing to do with my instructions and that something terrible was occurring, especially since what he was doing on stage looked so artificial, the way he was collapsing. When an actor falls down on stage, he does it differently. So I leapt up onto the stage immediately, and realised that he was having a heart attack. The ambulance arrived within three minutes and took him away, and that was how our dress rehearsal ended. They spent several hours trying to resuscitate him, but all of their attempts to get his heart working again were futile, and so one of our finest actors from Stary Teatr died in the dressing room while they were trying to resuscitate him. On top of this, by a cruel coincidence, his son was playing the part of Shatov. It was the first time he was on stage having only just finished school and it was his first role. So what was going on: his father had just died, we'd interrupted the rehearsal and nothing more could happen. In the dressing room, we discussed what to do next. Of course the simplest thing would have been to have postponed our performance and to wait until everything had calmed down and then to start again once it was possible. However, the theatre director, Gawlik, was pushing for us to perform that evening because the rehearsal had taken place that morning, tickets for the evening performance had already been sold and everything had been decided. While we were debating whether to perform or not, some were in favour, others were opposed, I was in favour of going ahead with the play because I could see that only striving towards the worst disaster... but nothing would save us. If we put this off, everyone would suddenly come to their senses. They'd take a look at the play and think what are we in this for? This had been such an exposure, it had been so awful for everyone who was performing that I realised the actors would simply free themselves from this and do everything not to appear in this play, and then everything would fall apart. So I realised it had to be that evening or it would never happen. While we were debating whether we should or shouldn't perform, it suddenly became apparent that Captain Lebyadkin, the drunk, had turned up for the rehearsal after all, and was quietly sitting in a corner. He suddenly stood up and said, 'I would like to ask you all for your attention.' Everyone was taken aback and were positive that he was going to berrate himself for having been absent from the last few rehearsals. Nothing of the kind. Captain Lebyadkin said, 'I apologise to all of my colleagues, but I think now is the time to honour our deceased friend with a minute's silence.' Here is the real Dostoyevsky, I thought. All of his characters are presented in this way that the one who's a complete toe-rag suddenly finds it in himself to do what the others ought to have done. I should have done this, the director of the theatre should have done it. We ought to have honoured our deceased friend with a minute's silence. As it turned out, it was the drunk Lebyadkin who took this on himself. So here, the situation developed in a way that none of us had expected.

Polish film director Andrzej Wajda (1926-2016) was a towering presence in Polish cinema for six decades. His films, showing the horror of the German occupation of Poland, won awards at Cannes and established his reputation as both story-teller and commentator on Poland's turbulent history. As well as his impressive career in TV and film, he also served on the national Senate from 1989-91.

Listeners: Jacek Petrycki

Cinematographer Jacek Petrycki was born in Poznań, Poland in 1948. He has worked extensively in Poland and throughout the world. His credits include, for Agniezka Holland, Provincial Actors (1979), Europe, Europe (1990), Shot in the Heart (2001) and Julie Walking Home (2002), for Krysztof Kieslowski numerous short films including Camera Buff (1980) and No End (1985). Other credits include Journey to the Sun (1998), directed by Jesim Ustaoglu, which won the Golden Camera 300 award at the International Film Camera Festival, Shooters (2000) and The Valley (1999), both directed by Dan Reed, Unforgiving (1993) and Betrayed (1995) by Clive Gordon both of which won the BAFTA for best factual photography. Jacek Petrycki is also a teacher and a filmmaker.

Tags: The Devils, Stavrogin Nikolai, Capitan Lebyadkin, Aleksander Fabisiak, Jan Paweł Gawlik, Fyodor Dostoyevsky

Duration: 5 minutes, 4 seconds

Date story recorded: August 2003

Date story went live: 24 January 2008