NEXT STORY
Typhoid epidemic in the ghetto
RELATED STORIES
NEXT STORY
Typhoid epidemic in the ghetto
RELATED STORIES
Views | Duration | ||
---|---|---|---|
51. Life in the ghetto begins | 719 | 03:47 | |
52. Well mannered bandits | 268 | 02:43 | |
53. The Jewish Community Council's difficulties with reclaiming its... | 193 | 02:12 | |
54. The first organisations in the ghetto | 198 | 01:50 | |
55. Terror on the streets | 266 | 03:17 | |
56. Closing the Warsaw ghetto | 226 | 03:51 | |
57. Organising illegal schools for children in the ghetto | 180 | 03:51 | |
58. The black market in the ghetto | 205 | 01:10 | |
59. Attempts to live normally in the ghetto | 202 | 05:40 | |
60. Typhoid epidemic in the ghetto | 180 | 03:24 |
These details that I'm referring to, they were details but in practice all of these social and political organisations which were active in the ghetto once it was closed off, in those awful conditions of starvation, frost, filth, were creating an impression that was independent of that awful terror which was present there, independent of the fact that a truck would come to Pawiak with Germans, prisoners, shooting along the way and killing a number of people on Karmelicka Street, fewer on Dzielna Street because it was wider, but this imposed so much fear of this violence that they wanted to create a semblance, some kind of normal life. This is what those cultural events in the courtyard were for. They were plays put on for the children. Twice a week in the school on Krochmalna Street plays for the children were performed, plays about freedom, showing that life could be beautiful, so that for a few hours the appearance of normality could be created out of all of that terror and wretchedness, starvation and filth and cold, and people could think about something else and put themselves beyond the reach of that terror. To a large extent, they were successful. It worked because, especially among the children, several hundred of them would come to see a play - I'm only talking about one school but there were more like that one on Krochmalna Street where we put on the plays. It was a kind of drawn cinema and stories, Alejchem's milkman Tewie, that was such a lovely story. Then they put on the play where the puppets in a theatre rebelled and escaped from their box and began to dance. The children both directed and appeared in this play. The only thing it needed was to be organised. The organisation didn't give out food at these performances because there wasn't any, but even so the hall was full and when the children left and went out into the street, they were singing the same songs they'd just heard. This created a sort of atmosphere of independence as if the things that happened during the day when there were beatings, nothing to eat, when you came home and the only thing there was warm water coloured with burned sugar which was supposed to be tea, and not even a piece of bread, so this created a kind of independence, living independently for one, two, three hours and not ruled by terror. I believe this was the greatest thing in this social endeavour, I don't mean political because it was semi-legal. It was on such a large scale that it couldn't have been illegal. The Germans didn't interfere with this, they weren't interested in it, I don't know if they knew about everything exactly, but they weren't interested in this. They were interested in the underground activities, those real parties, the illegal publications. Unfortunately for them, they didn't have good informers there. It's interesting that there were no good informers. Strangely, not a single printing press - around 20 illegal publications were produced in the ghetto - and not a single printing press was raided. There was one occasion when we thought the janitor... We evacuated that site but it turned out that nothing at all happened. There were no political informers because anyone who was associated with the Gestapo, with the SD or those Germans, was associated through money, and really they - if there hadn't been that great smuggler who traded with the Germans where the Germans earned I don't know how much for one cartload of cauliflowers or of flour, then I don't know how that ghetto would have died out earlier, it was already dying out.
Więc te szczegóły, o których tu mówię, to to są z założenia szczegóły, ale z praktyki jest to, że chodziło tym wszystkim organizacjom społecznym, które działały... politycznym, które działały na terenie tego zamkniętego getta w tych strasznych warunkach głodu, mrozu, brudu, stworzyć pozory, niezależnie od tego... od tego wielkiego terroru, który tam istniał, od tego, że przyjeżdżał samochód na Pawiak z Niemcami więźniami i strzelał po drodze i zabijał na ulicy Karmelickiej ileś ludzi, a na Dzielnej mniej bo była szersza ulica, ale który rzucał... narzucał taki strach przed tą przemocą, żeby stworzyć jakieś pozory, jakąś część normalnego życia. To były te... te kulturalne... te kulturalne zajęcia na podwórkach. To było, że dla dzieci tworzyło się, robiło się przedstawienia. Na przykład w szkole na Krochmalnej dwa razy w tygodniu odbywały się przedstawienia dla dzieci z takimi sztukami dziecięcymi, które propagowały wolność i które mówiły, że może być pięknie i ładnie. I żeby wśród tego... z tego terroru, tej nędzy, tego głodu, tego brudu, tego zimna, żeby stworzyć jakieś pozory normalnego życia, że te parę godzin, które człowiek się zajmuje czym innym, żeby był poza tym terrorem. I to się w dużej mierze udało.
To się udało dlatego, szczególnie to wśród dzieci było wiadomo. Te dzieci na przykład... przychodziło kilkaset dzieci na takie przedstawienie, ja mówię o jednej szkole, ale było więcej takich, na ulicy Krochmalnej, gdzie myśmy tam przedstawiali na przykład... To... to było takie niby narysowane kino i opowiadania, Tuwie mleczarza, Alejchema, to była taka przecież ładna historyjka. Potem przedstawiano tam takie przedstawienie, gdzie lalki, które są... przedstawiają w teatrzyku się buntują, wychodzą z tej skrzyni i tańczą. Reżyserami i aktorami były też dzieci. To trzeba było tylko zorganizować. Ta organizacja dawała... tam jeść nie dawano na tych przedstawieniach tym niemniej... bo nie było, tym niemniej to była nabita sala i te dzieci wychodziły stamtąd i na ulicy śpiewały te same piosenki, które tam były. Więc to tworzyło jakąś pewną atmosferę niezależności, jakby to co się dzieje w dzień, kiedy tutaj biją, kiedy nie ma co jeść, kiedy przychodzi się do domu i jest tylko herbata zabarwiona, znaczy woda ciepła zabarwiona cukrem palonym prawda, bo to była niby esencja prawda i nie ma kawałka chleba, więc to tworzyło jakąś niezależność. Jakąś godzinę, dwie, trzy niezależnego życia i nie w terrorze. To było... uważam, że to była największa rzecz, która w tej pracy społecznej, ja nie mówię o politycznej, bo to jest przecież... to było pół legalne. Znaczy się, to było takie masowe, że nie mogło być nielegalne. Niemcy nie przeszkadzali temu, oni się tym nie interesowali, oni nie wiem czy wszystko dokładnie wiedzieli, ale nie interesowali się tym. Oni się interesowali podziemiem, tymi prawdziwymi partiami, interesowali się tymi nielegalnymi gazetkami. Niestety, nie mieli dobrych konfidentów tam. Jednak to ciekawa rzecz jest, że nie było takich konfidentów, bo zwrócić... trzeba zwrócić na taką dziwną rzecz uwagę, że ani jedna drukarnia... Wychodziło w getcie ze dwadzieścia nielegalnych gazetek, ani jedna drukarnia nie wpadła. Mieliśmy taki okres raz, że wydawało nam się, że dozorca... Ewakuowaliśmy się z tego lokalu, ale okazało się, że w ogóle nic. Nie było konfidentów takich politycznych. Bo ci wszyscy, którzy byli związani z gestapo, z SD, z tymi... z tymi Niemcami, to oni byli związani gospodarczo i właściwie oni... gdyby nie było tego wielkiego szmuglera, który handlował z Niemcami, gdzie Niemiec zarabiał nie wiadomo ile na takiej furmance z kalafiorami, powiedzmy, czy na furmance z mąką, to nie wiem, jakby to getto wcześniej wymierało i tak wymierało.
Marek Edelman (1919-2009) was a Jewish-Polish political and social activist and a noted cardiologist. He was the last surviving leader of the 1943 uprising in the Warsaw Ghetto. Following the Second World War, he took an active part in domestic and international politics, dedicating himself to fighting for justice and peace.
Title: Attempts to live normally in the ghetto
Listeners: Anka Grupinska Joanna Szczesna Joanna Klara Agnieszka Zuchowska
Anka Grupinska ukonczyla filologie angielska na UAM w Poznaniu. Wspólpracowala z poznanskimi pismami podziemnymi, wraz z innymi zalozyla i wydawala dwumiesiecznik "Czas Kultury". W latach 1988-1989 przebywala w Izraelu opracowujac wspomnienia ocalalych z Zaglady. W latach 1991-1993 pracowala jako attaché kulturalny w ambasadzie polskiej w Tel Awiwie. Od 1996 mieszka w Polsce. Anka Grupinska specjalizuje sie w tematyce stosunków polsko-zydowskich. Publikuje ksiazki (m. in. Wydawnictwo Literackie, Zydowski Instytut Historyczny, Twój Styl), artykuly prasowe (m. in. "Tygodnik Powszechny", "Rzeczpospolita"), realizuje projekty wystawiennicze. Jest takze koordynatorem miedzynarodowego projektu "Swiadek zydowskiego wieku" (archiwizowanie pamieci o zydowskiej przedwojennej Polsce), prowazi autorska audycje radiowa "O Zydach i o Polakach tez" i uczy warszawskich studentów sztuki czytania i pisanie tekstów literackich.
Anka Grupinska studied English at the Adam Mickiewicz University in Poznan, Poland. She wrote for Poznan’s underground publications and was herself one of the founding publishers of the bi-monthly Czas Kultury. She spent 1988 and 1989 in Israel compiling reminiscences of Holocaust survivors. From 1991 to 1993, she held the post of Cultural Attache at the Polish Embassy in Tel Aviv. She moved back to Poland in 1996 and now writes books on Jewish subjects, mainly dealing with the history of the Warsaw ghetto. She is also a freelance journalist for Tygodnik Powszechny. Anka Grupinska is the director of the Centropa Foundation project in Poland (oral history project) called “The Witness of the Jewish Century¿, presents her own radio programme, “Of Jews and of Poles too¿, and teaches creative writing and oral history in Collegium Civitas and SWPS in Warsaw.
Joanna Szczesna is a journalist writing for Gazeta Wyborcza. Together with Anna Bikont, she’s the author of Pamiatkowe rupiecie, przyjaciele i sny Wislawy Szymborskiej (The Recollected Flotsam, Friends and Dreams of Wislawa Szymborska) a biography of Wislawa Szymborska, the Polish winner of the Noble Prize for Literature. Since the 1970s, Joanna Szczesna has been involved with the democratic opposition movement in Poland, active in the Worker’s Defence Committee (KOR), the co-founder of the independent press in Poland: editor of KOR’s Information Bulletin, Solidarnosc Press Agency and Tygodnik Mazowsze.
Joanna Szczesna, dziennikarka "Gazety Wyborczej", autorka - wraz z Anna Bikont - biografia polskiej noblistki "Pamiatkowe rupiecie, przyjaciele i sny Wislawy Szymborskiej". Od lat 70-tych zwiazana z opozycja demokratycznaw Polsce, wspólpracowniczka Komitetu Obrony Robotników, wspóltwórczyni prasy niezaleznej w Polsce: redaktorka "Biuletynu Informacyjnego KOR-u", Agencji Prasowej "Solidarnosc" i "Tygodnika Mazowsze".
Joanna Klara Agnieszka 'Aga' Zuchowska was born 20 January 1938. Her father was killed in the Katyń massacre. After the war, she moved from Warsaw to Lódz. She obtained a degree in medicine in 1960, qualifying as a specialist in internal medicine in 1973. Dr Zuchowska worked with Marek Edelman for 15 years. In 1982 she left Poland for Algeria where she remained for the next three years, returning to Poland in 1985. She currently lives in Lódz.
Joanna Klara Agnieszka 'Aga' Zuchowska, urodzona 20 stycznia 1938. Ojciec zginal w Katyniu. Po wojnie zamieszkala w Lodzi. Studia ukonczyla w 1960 r. a specjalizacje z chorób wewnetrznych w 1973 r. Doktorat obronila we Wroclawiu. Pracowala z Markiem Edelmanen przez 15 lat. W 1982 r. wyjechala do Algerii. Wrócila do Polski w 1985 r. i mieszka obecnie w Lodzi.
Tags: Pawiak, Germans, Karmelicka Street, Dzielna Street, Krochmalna Street, Gestapo, SD
Duration: 5 minutes, 41 seconds
Date story recorded: December 2003
Date story went live: 24 January 2008