A dlaczego zanurzyliśmy się w taki świat z radością? Dlatego, że dookoła niestety epoka Gierka, już było widać, że nic znowu z tego nie będzie, że wszystkie nasze nadzieje, że się ożywi, że coś się stanie, że się obudzimy z jakiegoś tego beznadziejnego snu, że dostaniemy szansę na jakąś inicjatywę – wszystko to przepadło. I w tym momencie film o... film o energii, film o przedsiębiorczości, film o tym, że każdy odpowiada za siebie i że kieruje własnym życiem był czymś fantastycznym jako odtrutka na tę beznadziejną taką stagnację, którą Gierek nas, że tak powiem, obdarzył, po którym tak wiele żeśmy się spodziewali. Tak że wszystkie te elementy wyszły naprzeciw naszemu filmowi. No a potem to było jedno pasmo, że tak powiem, radości – robienie tego filmu. Dlatego że ciągle byliśmy w nowej scenerii, ciągle pojawiały się nowe postacie, ciągle nowe sceny. Witold Sobociński w połowie filmu odszedł, dlatego że robił jakiś film za granicą, został Edward Kłosiński, który dalej kontynuował, jeszcze jedna kamera była Wacława Dybowskiego. I muszę powiedzieć, że właśnie te dwie kamery za każdym razem, a i trzy czasem, dawały więcej materiału, który bardzo dobrze się sprawdził w czasie montażu i dał temu filmowi dużo energii.
Why did we immerse ourselves in this world with such joy? Because all around us, unfortunately Gierek's era, you could already see that nothing would come of this either, that all our hopes that something will come alive, will happen, that we'll awake from this hopeless sleep and have the opportunity for some kind of initiative, all of this disappeared so at that moment a film about energy, enterprise, a film saying that everyone answers for himself and directs his own life was a fantastic antidote to the hopeless stagnation that Gierek had bestowed on us after we had had such high expectations of him. So all of these elements paved the way for our film after which the making of the film was just one long happy experience. We were constantly changing location, new characters kept arriving, the scenes kept changing. Halfway through the film, Witold Sobociński had to leave because he was making a film abroad, so Edward Kłosiński remained and continued shooting. A second camera was operated by Wacław Dybowski. I have to say that it was these two cameras, and at times three, which each time gave more material which proved of great value during editing and gave this film a lot of energy.