[Q] I think there are many interesting things in your professional life. You started so soon after the war and I remember you once said that medicine was of no interest to you until you walked into a hospital. You said your student years were a time of inactivity and reluctance, that you'd wanted to be an economist at one point, but that changed once you started working in Sterling Hospital.
Well, yes, because I really don't like studying. Any degree course would have been... I'm lazy, so any degree course would have been a disaster. You have to study for economics, too. I wanted to be an economist? Possibly. When I was a child, I probably wanted to be a fireman, but I don't remember that any more.
[Q] Nevertheless, you became a doctor.
Yes but everything's a matter of chance.
[Q] You say you don't like studying yet the fact that you've got a PhD, a post-doctorate degree, and have published so many works and contributed so much to the field of medicine doesn't come from laziness, or if it does you'd be a unique case.
It does come from laziness because I always had someone to do the donkey work. Having ideas is one thing, but to actually do something is quite another. So I always had... among others, I had you and you'd stay until six or seven in the evening, writing under the stairs so that no one would see you because you were ashamed...
[Q] That I was late.
Seeing 30 patients, what was that? For me, it was nothing.
[Q] Yes, I know but I joined you when you were already very involved, there had been that case of the girl with thallium poisoning whose life had been saved, when an emergency valvulotomies were being performed in cases of pulmonary oedema. Of course, this has all changed a lot over the years and so has the technique, but these were the first, very new things.
Well, this is how it is with medicine, everything's a matter of chance. It was by chance that I went to study medicine, not because I wanted to but because someone had put my name down for it and so off I went to study medicine. I didn't study well and my grades were pretty poor. But I had to be doing something. After the war, all we were doing was travelling from one town to the next to if, God forbid, there were any Jews there, or bandits, or if Jews were being killed or were being thrown from trains. But nobody was really interested in that either. This was a sort of hobby. There was no organisation that would have monitored this, and I wasn't used to working without an organisation. So when this was happening, this arsenal of weapons was standing in a corner here for a couple of years without the opportunity to use it. Suddenly, it was 1949, the Parties united, they came and saw these weapons and took them away. But these were the war years, post-war years when the war seemed to have been won on the whole but for me it had been lost, so taken together, that medicine was incidental. Well, my studies - there's nothing really to say about them because everything passed so quickly it's hard to say when but I had to be doing something, I couldn't be spending all day in bed asleep, so I went to work in the clinic as a volunteer with no money, without anything because money was tight, too. And when you're working, when you're doing something, it draws you in and you have some satisfaction.
[Q] Ja myślę, że jest wiele rzeczy interesujących w Pana zawodowym życiu, zaczął Pan tak bardzo wcześnie po wojnie i pamiętam, jak Pan kiedyś powiedział, że medycyna Pana nie interesuje, aż do czasu, kiedy Pan wszedł do szpitala, że właściwie studia były takim okresem prawie że bezczynności i niechęci, że chciał Pan być kiedyś ekonomistą, a potem się to zmieniło, kiedy Pan zaczął pracować w szpitalu Szterlinga.
No tak, bo ja się w ogóle nie lubię uczyć. Wszystkie studia by były, ja jestem leniwy, więc wszystkie studia by były fatalne. Ekonomii też się trzeba uczyć. Ja chciałem być ekonomistą? Możliwe. Jako dziecko prawdopodobnie chciałem być strażakiem, ale już tego nie pamiętam.
[Q] No, ale jednak został Pan lekarzem i...
No, wszystko jest rzeczą przypadku.
[Q] I mówi Pan, że Pan się nie lubi uczyć, jednakowoż to, że Pan zrobił doktorat, habilitował się Pan, wydał Pan tyle prac, że tak Pan tyle wniósł do medycyny, to nie wynika z lenistwa, przynajmniej byłby to odosobniony przypadek.
To wynika z lenistwa, bo zawsze miałem kogoś, kto przy tym, że tak powiem, robił tą czarną robotę. Bo mieć pomysł to jest zupełnie co innego, a zupełnie co innego jest zrobić coś. Więc zawsze miałem, no między innymi ciebie też miałem i żeś siedziała...
[Q] To wiem... to...
Tak do godziny szóstej wieczór i pisałaś... czy siódmej i pisałaś pod schodami, żeby cię nikt nie widział, bo było wstyd...
[Q] Że nie mogę zdążyć.
Tak, że nie możesz zdążyć. 30 chorych załatwić, co to było? Dla mnie nic właśnie.
[Q] To wiem o tym. No tak, ale ja przyszłam do Pana, kiedy już właściwie był Pan bardzo zaangażowany, kiedy była sprawa uratowanej chorej zatrutej talem, kiedy były robione komisurotomie w ostrym okresie, w obrzęku płuc. Oczywiście, że to się bardzo zmieniło na przestrzeni lat, i technika, ale to były pierwsze, takie nowatorskie wręcz rzeczy.
Więc z tą medycną to jest tak, wszystko jest przypadkiem. Dlaczego poszedłem to jest też przypadek, to też nie z mojej woli, tylko coś ktoś mnie zapisał i poszedłem na tą medycynę. Marnie się uczyłem, miałem marne stopnie w tej medycynie. Ale coś trzeba było robić. Przecież po wojnie to się w ogóle nic nie robiło, tylko się jeździło z miasta do miasta i patrzyło się, czy tam broń Boże są Żydzi, albo bandyci, albo zabijają Żydów, albo wyrzucają z pociągu. Ale nikogo to też tak bardzo nie interesowało. To było takie własne hobby. Nie było takiej organizacji, która by tego pilnowała. A nie byłem przyzwyczajony do tego, żeby działać bez organizacji. Więc jak tak się działo, to tutaj ten arsenał broni, tutaj w tym kącie stał tutaj parę lat, prawda, no i nie było go jak zużyć. Potem nagle zrobił się 1949 rok, połączyły się partie, przyszli tutaj, zobaczyli tą broń i zabrali ją. Ale... tak że to były wszystko takie czasy wojenne, powojenne, kiedy wojna niby była wygrana ogólnie, a dla mnie była ona przegrana, więc to wszystko razem jest tak, ta medycyna takim bokiem. Przecież... No, studia to nie ma właściwie o czym mówić, bo to przeleciało, nie było wiadomo kiedy, ale trzeba było coś robić, bo przecież nie można było cały dzień leżeć i spać. Więc poszedłem na klinikę jako wolontariusz bez pieniędzy, bez niczego, bo z pieniędzmi było też krucho. Więc... No i jak się pracuje, jak się coś robi, to to wciąga, się ma takie satysfakcje drobne.